Sobota, 3 wrzesień 2016
Dzień 3: Collado Esquisaroi - Collado Buztamorro (1168m)
Budzik nastawiłam na 5:30 ale ruszyłam dopiero o 6:45. Jest jeszcze szaro a murzynek śpi. Jego dzień zaczyna się około 11. Ruszam wolno pod górę szutrową drogą aż o wschodzie słońca docieram na przełączkę. Opłacalo się rano wstać żeby zobaczyć wschodzące słońce i przelewające się mgły. Po drodze napotykam konie i owce. Trafiam też na świnię, która stoi na przeciwko mnie i grzebie kopytkiem. Nie chcąc ryzykować starcia schodzę w pobliskie krzaki. Natrafiam też na źródełko wody, ale jest za drutem kolczastym, więc trochę muszę się natrudzić, żeby się do niej dostać. Około godz. 12 docieram do uroczego miasteczka Elizondo - udało się przed sjestą. W informacji nic nie wiedzą na temat możliwości kupienia gazu i karty do telefonu. Za to u rzeźnika (carniceria) dowiaduje się, że gaz można kupić w sklepie żelaznym (Ferreteria). Tam też dokupuje baterię do gpsa. Pan z żelaznego informuje mnie, że kartę mogę doładować w kiosku (Tabaco). W kiosku okazuje się, że moja karta straciła ważność. Jegomość, który robił zakupy w kiosku oferuje pomoc w zakresie karty telefonicznej i prowadzi mnie do sklepu ze sprzętem gospodarstwa domowego, gdzie za 9.90 kupuje 2GB internetu w sieci más movil. Ruszam jeszcze na zakupy do Eroski. Z racji tego, ze w zasadzie od dwóch dni prawie nic nie jadłam a i upał doskwiera robię zdecydowanie za duże zakupy: 2l napój (chciałam cole, ale mieli tylko light lub bez kofeiny), 1l wody, bagietka, ser owczy. Wstępuje jeszcze do lokalnego baru gdzie pochłaniam dwie kawy z cukrem. Normalnie cukru, coli i napojów słodzonych unikam jednak z racji tego, że jedzenie mi nie wchodzi w ten sposób postanawiam dobić kalorie. W miasteczku spędzam w sumie dwie godziny. Ruszam wolno pod górę w pełny upał (okolice 30%). Przede mną przewyższenie ok. 1000 m. Doszło mi około 2kg do plecaka co wyraźnie odczuwam. Zaczynają się ładne widoczki na połoninki pokryte stadami owiec. Ten dzień kończę tuż przed zachodem słońca na przełęczy Collado de Buztamorro (1168m). Dokładnie w tym samym miejscu gdzie z Bartkiem w zeszłym roku utkneliśmy nie mogąc znaleźć szlaku, który przechodzi przez płot. Z racji tego, że mam gaz i dużo wody grzeje mogę się pożądnie umyć, wymoczyć obolałe nogi i napić gorącej herbaty a zupkę zalać wrzątkiem. W nocy czasem się budzę z powodu wiatru i koni. Zastanawiam się kiedy one śpią.